Rodzinna przygoda z pszczołami oczami Rafała

Z pewnością żyli kiedyś jacyś przodkowie Mikitów, którzy przed wiekami zajmowali się pszczołami. Ja jednak zacznę tę historię trochę skromniej, sięgając jedynie do roku 1983 i do rodzinnego miasta mojego taty czyli do Makowa Mazowieckiego.

Wtedy to właśnie mój dziadek Jan Mikita, postanowił spróbować swoich sił w pszczelarstwie. Zaczął od dwóch starych drewnianych uli, które wspólnie ze swoim synem naprawił, ocieplił i pomalował. Wkrótce te „nówki sztuki” zostały zasiedlone pszczołami i dumnie stanęły w przydomowym ogródku.

Początki

Pomimo iż tamte miodobrania obejmowały tylko dwa a później trzy ule, były podobno dużym wydarzeniem organizacyjnym w rodzinie.

Każdy miał swoją rolę: dziadek omiatał ramki z pszczół, tata nosił je pojedynczo do domu, gdzie na schodach czekała już ciocia Iza albo ciocia Dorota, aby zanieść je do po stromych schodach do piwnicy. Na dole odbierała je babcia Jadzia, a czasem nawet prababcia Józia, które wcielały się w rolę operatora 3-ramkowej ręcznej miodarki.

Niestety tej scenki nikt wtedy nie uwiecznił na zdjęciu, bo wszyscy byli mocno zajęci:-)

Pierwsze miodobrania czyli cała rodzina w akcji

Gdy w 1995r. moi dziadkowie zakończyli w Makowie budowę swojego wymarzonego własnego domu i tam się przeprowadzili, epizod pszczelarski w naszej rodzinie został uśpiony na kolejne 15 lat.

To co napisałem powyżej to jedynie relacja rodziny, za to kolejne etapy znam już osobiście:-)

Przerwa a po niej drugie podejście

W 2009r. moi rodzice kupili kawałek ziemi w malowniczym zakątku północnego Mazowsza (tylko 90 km od Warszawy). Teren ten, ze względu na swoją polodowcową pagórkowatość nazywany jest Górami Krzyżewskimi.

Działka znajduje się na skraju lasu w miejscowości Krzyżewo Borowe. Tam rodzice pobudowali mały domek letniskowy.

Góry Krzyżewskie czyli co?

Wkrótce, bo już po pół roku od kupna działki, tj. wiosną 2010r., pojawiły się tam pierwsze ule. Było ich pięć (wersja warszawski poszerzany)

Wspólnie z mamą, bratem Pawłem i rodzeństwem ciotecznym (Dominika i Mikołaj) własnoręcznie je pomalowaliśmy.

Zakładam, że nie trudno poznać, który ul to moje dzieło artystyczne:-)

Znowu pszczoły w rodzinie

W 2011r., aby pogłębić swoją wiedzę o pszczołach i prowadzeniu pasieki, mój tata odbył kurs pszczelarski, który zakończył uzyskaniem tytułu zawodowego PSZCZELARZ.

Edukacja

Niedługo ja też będę mógł się pochwalić dyplomem zawodowym. Uczestniczę w studiach podyplomowych na kierunku pszczelarskim na Uczelni Wyższej Łukaszewski w Warszawie

W tzw. międzyczasie, tj. w 2013r., dokupiliśmy kolejne pięć uli, które również stanęły w Krzyżewie ciesząc nie tylko oko taty, ale też podniebienia całej naszej rodziny smacznym miodem zbieranym w rejonie Gór Krzyżewskich.

Małymi kroczkami

Po kilku latach stabilizacji i pracy z dziesięcioma ulami, w 2021r. tata znowu postanowił powiększyć pasiekę.

Tym razem skok był aż 4-krotny i wkrótce mieliśmy już 40 rodzin pszczelich!!!

Na szczęście grono chętnych do pomocy też się powiększyło. Na zdjęciu, wtedy jeszcze moja przyszła żona Weronika:-)

Nabieramy rozpędu:-)

Taka ilość rodzin pszczelich sprawiła, że zaczęliśmy szukać nowych pożytków dla naszych podopiecznych.

Nasze pszczoły zaczęły "wędrować", odkrywając bogactwo kolejno: łanów rzepaku, lasu akacjowego, parku z lipami, czy wreszcie gryki jak śnieg biała na mazurskich pagórkach.

Wędrówki z pszczołami